Gospodarka nie przestaje zaskakiwać. Ekonomiści spodziewali się w marcu nieco ponad 6-procentowego wzrostu płac w przedsiębiorstwach, tymczasem - jak podał Główny Urząd Statystyczny - pensje wzrosły tam w ciągu roku aż o 9,1 proc.! To najwięcej od sześciu lat. Musimy jednak pamiętać, że kilka lat temu inflacja była znacznie wyższa, a więc nawet przy 9-10-procentowym wzroście płac nominalnych realnie nasze zarobki rosły wolno.
Teraz sytuacja jest inna. Bezrobocie leci w dół na łeb na szyję, w kwietniu zdaniem minister pracy Anny Kalaty może spaść nawet poniżej 14 proc., pod koniec roku zdaniem resortu finansów - poniżej 12 proc. I to nie tylko dlatego, że Polacy masowo wyjeżdżają do pracy za granicę. Według GUS w przedsiębiorstwach pracuje już ponad 5 mln osób, czyli aż o 4,5 proc. więcej niż rok temu. Firmy w kraju zatrudniają coraz więcej osób, by nadążyć z produkcją i zaspokoić rosnący popyt w kraju i zapotrzebowanie na polskie towary zagranicą.
Kurcząca się liczba osób chętnych do pracy przy dużym zapotrzebowaniu firm zmusza przedsiębiorców do podnoszenia pensji. - Żądania płacowe nasiliły się i przedsiębiorcy je spełniają - ocenia Artur Ulbrich, ekonomista BRE Banku.
Analitycy, przecierając oczy ze zdumienia, zastanawiają się teraz, czy marcowy wzrost płac mógł być wynikiem jakichś wypłat premii, tak jak to miało miejsce w grudniu czy styczniu. - Nie widzę jednorazowego czynnika, który mógł podnieść pensje aż w takim stopniu. Nawet gdyby taki wystąpił, płace wzrosłyby tylko o dodatkowy punkt procentowy - argumentuje Jacek Wiśniewski, główny ekonomista Raiffeisen Banku.
Wzrost płac sam w sobie nie jest niczym złym. Im więcej zarabiamy i im więcej osób ma pracę, tym większa jest nasza konsumpcja, a co za tym idzie, wzrost gospodarczy. - Wzrost na poziomie 6-7 proc. nie generowałby presji inflacyjnej, ale ważna jest relacja wzrostu wynagrodzeń do innych wskaźników - tłumaczy Jacek Wiśniewski. Płace nie powinny rosnąć szybciej niż wydajność pracy. Ogromną wagę przywiązują do tego członkowie Rady Polityki Pieniężnej. - Jeśli płace rosłyby szybciej niż wydajność pracy, to w zasadzie jedynym sposobem utrzymania zysków umożliwiających rozwój przedsiębiorstwa byłoby podnoszenie cen - mówił w poniedziałkowym wywiadzie dla "Gazety" członek RPP Andrzej Wojtyna. A wyższe ceny dyktowane przez przedsiębiorstwa mogą się przełożyć na wzrost inflacji. Już w marcu wzrost cen konsumpcyjnych osiągnął 2,5 proc., czyli poziom nienotowany od prawie dwóch lat.
Większość ekonomistów uważa, że to przechyli szalę na rzecz podwyżek stóp procentowych już w tym miesiącu. - To jest bardzo wyraźny sygnał, że płace rosną już w podobnym tempie jak wydajność pracy. Podwyżka stóp procentowych o 25 pkt bazowych w kwietniu jest już prawie pewna - uważa Jacek Wiśniewski. A to nie koniec - zdaniem wielu analityków do kolejnej podwyżki może dojść już latem. To może trochę ostudzić rozpędzoną gospodarkę.